Marcin Ogdowski Marcin Ogdowski

 

Marcin Ogdowski

Jestem absolwentem toruńskiej socjologii z 2001 r. „Magisterkę" pisałem u prof. Zybertowicza (o tym, jakie rodzaje kapitału społecznego zdecydowały o sukcesie rynkowym kilku dawnych central handlu zagranicznego). Przez pięć lat pobierania nauki zaliczyłem cztery „bomby", z których wszak podniosłem się jak Feniks z popiołów, w roku akademickim 1999-2000 stając w gronie laureatów konkursu na najlepszego studenta IS UMK.

 

W 2000 r., za namową promotora, zgłosiłem się – początkowo na praktyki – do działu reportażu toruńskich „Nowości". Tak zaczęła się moja przygoda z dziennikarstwem. W 2003 r., po przeprowadzce do Warszawy, zmieniłem redakcyjne barwy – od tej pory byłem reporterem działu społecznego tygodnika „Przegląd". Trzy lata później pozwoliłem sobie na czyn ekstrawagancki – przeniosłem się do tabloidu. Jako dziennikarz (?) „Super Ekspresu" wytrwałem niecały rok. Wciąż otwarty na eksperymenty, w 2007 r. „uderzyłem w internety" (i przy okazji przeniosłem swoje życie do Krakowa). Portalowi Interia.pl pozostaję wierny do dziś – przez te ponad 10 lat skakałem po redakcyjnych szczeblach, by wreszcie ustatkować się jako wydawca strony głównej.

Od 2004 r. realizuję chłopięce jeszcze marzenie – godząc potrzebę pisania, z zainteresowaniem wojną i wojskowością. W strefach działań zbrojnych (w Iraku, Afganistanie, na Ukrainie), spędziłem półtora roku, zyskując miano pierwszego w Polsce blogera wojennego. Bo choć zaczynałem tradycyjnie – śląc reportaże do drukowanej gazety – w 2009 r. dałem się uwieść formule blogu. Do 2014 r. prowadziłem bloga zAfganistanu.pl, dziś bloguję na bezkamuflazu.pl. Na drugim z blogów – pierwotnie powołanym do „obsługi" konfliktu na Ukrainie – poruszam także inne, niewojenne tematy.

Jednak to nie blogi czy prasowe teksty są od kilku lat istotą mojej pisarskiej aktywności. Stały się nią książki – jestem autorem reportażu „zAfganistanu.pl. Alfabet polskiej misji" (z 2011 r.), trzech powieści wojennych: „Ostatni świadek", „(Nie)potrzebni" i „Uwikłani" (z, kolejno, 2013, 2014 i 2015 r.), oraz współautorem albumów „Polski Afganistan" (z 2014 r.) i „Irak, Afganistan 2003-2014. W naszej pamięci" (z 2016 r.). Niebawem ukażą się kolejne dwa tytuły, sygnowane moim nazwiskiem.

Jak w tym wszystkim pomogła mi socjologia? Zacznijmy od tego, że to na studiach nauczyłem się angielskiego. Szybko, bo już na drugim roku, zaczynając od zera, musiałem rozumieć pisane niełatwym językiem prace klasyków.

Jako dziennikarz i pisarz „robię w języku". Lekkość pisania uważam za dar, ale jest dla mnie oczywiste, że to studia – w trakcie których przygotowałem kilkadziesiąt esejów, referatów i dużych pisemnych prac zaliczeniowych – pozwoliły mi się rozpisać; to tam mój warsztat nabrał dojrzałej formy.

Dziś w rubryce „kompetencje" wpisuję sobie zdolność interpretowania danych sondażowych. Wyszukiwanie i weryfikowanie informacji w oparciu o zasoby internetu, biblioteki, archiwa wycinków prasowych, archiwa sądowe, miejskie, rozmowy z urzędnikami, politykami, naukowcami itp. – to czynności, bez których nie mógłbym funkcjonować jako reporter i pisarz. Gdy studiowałem, mój kontakt z internetem był mocno ograniczony, a i sieć wyglądała inaczej. Lecz bez pozostałych umiejętności nie byłbym w stanie przygotować pracy magisterskiej.

To studia nauczyły mnie, indywidualistę, pracy zespołowej (wspólne referaty, ćwiczenia, w ramach których dzieliliśmy się na grupy zadaniowe).

Jako autor książek spotykam się z czytelnikami. W charakterze specjalisty od wojskowości „daję twarz i głos" w TV i radiu. Regularnie udzielam się na konferencjach, forach, panelach dyskusyjnych czy szkoleniach – myślę, że nieźle opanowałem sztukę wystąpień publicznych. Do jesieni 1996 r. byłem chłopakiem, który jak ognia unikał „afiszu". Przełom przyszedł za sprawą ćwiczeniowych dyskusji i konieczności wygłaszania referatów.

I wreszcie – last but not least – to seminarium „u Zyberta" uwrażliwiło mnie na fakt, że zjawiska społeczne mają swoje „zakulisy" (graczy, intencje, trendy itd.). To w tych okolicznościach uformowała się baza dla mojej reporterskiej dociekliwości.

Ktoś powie, że większość tych kompetencji można nabyć gdzie indziej, na innych studiach. Jasne. Ale ja cieszę się, że zrobiłem to w Toruniu. U siebie. Poza tym to właśnie w IS UMK poznałem swoją żonę J